Forum BLOOD and HONOR Strona Główna
»
Poezja
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie GMT
Skocz do:
Wybierz forum
Witajcie w naszych progach
----------------
Data:
Kupie/Sprzedam
Manufacturing i Alchemia
Screenshot's
Rekrutacja
Poradnik
Inne
----------------
Plotki, ploteczki, dowcipy
Uwagi o stronie i forum
Gry RPG
Poezja
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Bela
Wysłany: Pon 14:39, 02 Mar 2009
Temat postu:
własna inicjatywa . Spokojnie ziem każdy się w tym znajdzie
ziem00
Wysłany: Pon 13:22, 02 Mar 2009
Temat postu:
Wypas tylko szkoda ze mnie ne ma ale opowiadanie wypas ty sie uczysz w tym kierunku czy tak z własnej imicjatywy?
FireBlast
Wysłany: Nie 19:44, 01 Mar 2009
Temat postu:
Dajesz następne jak się nudzisz
!
Vaillant
Wysłany: Nie 19:42, 01 Mar 2009
Temat postu:
Zajebiste:)) Pracuj juz na nect partem opowiastki:)
Laprathus
Wysłany: Nie 19:40, 01 Mar 2009
Temat postu:
Koleś to jest zajebiste
nie wiem co bierzesz ale widac ze daje dobre efekty
Tylko jeden maly misnus, zanczy sie duzy - stanowczo za duzo czytania hehe
Daj namiary na swojego "dilera"
Gość
Wysłany: Nie 19:40, 01 Mar 2009
Temat postu:
Heheheh dobre
)) Czekam na ciag dalszy=)
Bela
Wysłany: Nie 19:13, 01 Mar 2009
Temat postu: Pamiętnik Empedoklesa
Wstęp
Witam nazywam się Empedokles wywodzę się z z doryckiej kolonii Akragas, lecz życie tutaj wydawało mi się monotonne i nudne, dlatego też postanowiłem udać się w poszukiwaniu mistycznej krainy. Kraina ta nosiła nazwę Helbreath, wielu udawało się w poszukiwaniu tejże krainy lecz nikt z tej wyprawy nie powrócił a słuch o nich zaginął. Wierzyłem w to, że uda mi się dotrzeć do owego świata i powrócić osławiony chwałą i tutaj zaczyna się moja historia... :
Dzień 1
Wyruszyłem z mojego miasta słonce grzało niemiłosiernie, lecz jednak bylem dobrze przygotowany na takie okoliczności. Przyznam się szczerze odczuwałem pewnego rodzaju strach, zdenerwowanie i podekscytowanie. Dobra to tyle moich uczuć teraz czas na opis mojej podroży. Mijałem wiele dziwnych krajów w których ludzie mówili naprawdę w dziwnych akcentach był to dla mnie problem, albowiem żeby uzupełnić swoje zapasy wody,jedzenia oraz strzał musiałem porozumiewać się z tubylcami jednak jakoś mi się udawało. Zmierzając ku dalekim jeszcze nie odkrytym lądzie poczułem zmęczenie a co za tym szło zbudowałem szałas i rozpaliłem ognisko było jeszcze jasno, dlatego postanowiłem poćwiczyć strzelanie z łuku. Kiedy skończyłem mój trening udałem się na spoczynek w moim szałasie. Ta noc przebiegła spokojnie nawet spokojniej niż się spodziewałem.
Dzień 2
Obudziłem się wcześnie rano obok mnie tliły się niedopałki z ogniska, dlatego zapewne, że ognisko nie dawało ciepła było mi zimno, słyszałem kiedyś, że idąc coraz dalej dni stają się cieplejsze a noce chłodniejsze. Nie wierzyłem w to jednak okazało się to prawdą dlatego zrozumiałem, iż muszę uważać aby nie doprowadzić swojego organizmu do stanu w którym odmówi mi posłuszeństwa z powodu zamarznięcia. Ruszyłem dalej w poszukiwaniu celu mojej podróży. Mijałem wiele groźnych bestii takie jak niedźwiedzie, wilki, spotykałem również zwierzęta do tej pory jeszcze mi nie spotykane wyglądały one potulnie jak koty tylko że były o wiele większe, dlatego postanowiłem do owych się nie zbliżać, albowiem wiedziałem że pozory mogą mylić. Podążając dalej i dalej.. mijałem wiele istot, ludzi, rzeczy które wywoływały moje zdziwienie, ale nie sądzę żebym musiał to tutaj opisywać, dzień ten zakończył się tak samo jak poprzedni, lecz tym razem bardziej zadbałem o swoje ciepło i bezpieczeństwo.
Dzień 25
Przepraszam za tak długa przerwę w moim pamiętniku, ale rzeczy jakie przeżywałem nie były warte opisania tego, mówiąc prosto zanudziłbym was. Dzień ten rozpoczął się normalnie, słońce wschodziło za szczytów gór mrok zastępowała jasność usłyszeć można było śpiew porannych ptaków a do życia budziły się wszelkiego rodzaju zwierzęta otaczające moje małe obozowisko. Przyglądając się wschodzącemu słońcu, które majestatycznie wschodziło znad szczytów gór zastanawiałem się kiedy dobiegnie kres mojej wędrówki, wtedy jeszcze nie wiedziałem iż znajduje się bardzo blisko celu. Po uporaniu się z poranna higieną w pobliskim strumyczku pozbierałem swoje rzeczy i ruszyłem dalej. Po niecałej godzinie dotarłem do mostu obok którego stała tabliczka z napisem "Witaj przybyszu wiedz, iż dotarłeś do świata Helbreath pamiętaj, że... ... ..tu ... .. m". Tabliczka informowała mnie, iż w końcu dotarłem do celu jednakże ostatnie słowa na owym drzewcu były zamazane, nie bardzo mnie to wtedy interesowało albowiem dotarłem do mojego celu!!, którym był nowy dla mnie świat Helbreath. Kiedy przeszedłem przez most ujrzałem zupełnie inny klimat, tak jak by zima nigdy tutaj nie zaglądała trawa była bardziej zielona, a drzewa ogromne z pięknymi kwiatami, patrząc i podziwiając widoki pod butem poczułem coś dziwnego gdy spojrzałem w dól okazało się, iż wdepnąłem w kałuże o dziwnej konsystencji nie zdziwiłoby to mnie wcale jednakże okazało się owa kałuża żyje i zaczyna wspinać się po mojej nodze, udało mi się zrzucić ją z nogi i przydeptać, wydawała się na martwą. Długo stałem nad rozpływającym się ciałem galaretki jednak ciekawość nie pozwalała mi odejść dlatego zanurzyłem rękę w zwłokach. Buszując jedną ręką po zwłokach galaretki odczułem iż w środku znajduję się coś twardego, gdy to wyjąłem okazało się iż są to złote monety fakt ten bardzo mnie zaskoczył nie wiedziałem co wtedy myśleć. Gdy tak stojąc i przyglądając się trzem złotym monetom zauważyłem ze obok mnie znajduje się całe stado galaretek, które przyglądały mi się swoimi płaskimi oczami wtedy zrozumiałem, ze trzeba uciekać (oczywiście monety schowałem do sakwy a nóż się przydadzą).Moja przewaga była taka, że ja mogłem biec a galaretki pełzając nie miały szans na dogonienie mnie. Dzięki Bogom owe żyjące stworzonka szybko się zniechęciły z daleka obserwowałem jak wracają na swoje legowisko i otaczają zmarłego kompana. Byłem bardzo zmęczony, lecz jednak bałem się rozbić obóz albowiem nie wiedziałem co mogę jeszcze tutaj spotkać. Idąc ostatkiem sił nie patrząc już nawet przed siebie tylko w ziemię spostrzegłem odcisk stopy nie była to byle jaka stopa albowiem wielkość jej przekraczała dziesięcio krotnie mojej mizernej w tym przypadku stopki. Gdy spojrzałem przed siebie zrozumiałem iż znalazłem się w nie lada kłopotach albowiem przede mną stał ogromny fioletowy potwór z bronią która wielkością przypominała tęgiego spartanina, chciałem uciekać jednak strach sparaliżował mnie do tego stopnia ze bylem wstanie wydawać z siebie marne odgłosy w duszy zacząłem się modlić aby moja śmierć była szybka i bezbolesna. Zamknąłem oczy i czekałem na uderzenie, lecz te nie nadchodziło i wtem usłyszałem wielki huk i drżenie ziemi.Gdy otworzyłem oczy potwór leżał na ziemi a przede mną ukazała się postać w czerwonej zbroi i wielkim mieczem oblany krwią potwora który leżał już na ziemi przyglądaliśmy się sobie przez pewien moment chciałem napocząć rozmowę, lecz owy człowiek mnie ubiegł:
Nieznajomy: Witaj jestem Zły Chłopiec (Badboy)
Ja: Witaj o wielki wojowniku jestem Empedokles przychodzę z z doryckiej kolonii Akragas, dziękuje za uratowanie mi życia
Zły chłopiec : co?, ach nie ma za co, powiedz mi a gdzie lezy to Twoje zadupie ??
Ja: Daleko za górami i lasami (wiedziałem ze nie zrozumie inaczej wiec uprościłem),a powiedz mi co jest napisane na tabliczce przy wejściu do świata Helbreath?
Zły chłopiec: pewnie że mogę : Witaj przybyszu wiedz, iż dotarłeś do świata Helbreath pamiętaj, że powrotu stąd nie ma powiedział po czym spojrzał na mnie
Ja: Kurwa... naprawdę nie będę mógł wrócić?
Zły chłopiec : ano (wypowiedz ta może nie była skomplikowana ale przemówiła do mnie dobitnie)
Wtem kiedy chciałem zadać następne pytanie obok nas pojawiła się postać w niebieskiej szacie oraz kapeluszu. Chwile spoglądaliśmy wszyscy na siebie po czym niebieska postać powiedziała " Jestem wielkim magiem z miasta Elvine przekroczyliście granice tego miasta i zostaniecie za to ukarani" w tym momencie niebo poczerniało i zerwał się mocny wiatr, wiedziałem ze postać ta nie kłamie mówiąc iż nas ukarze, lecz jednak wszystko nagle ustało i zauważyłem iż ręka Złego chłopca buszuje w brzuchu maga. Spoglądałem na nich ze zdziwieniem, śmierć ludzi była mi obca ale nic nie mogłem zrobić. Magowi oczy zaszły bielą a Zły chłopiec szepnął do niego: " A weź Ty spierdalaj" po czym wyjął rękę z brzucha nieznajomego. Byłem pod podziwem i dla Złego chłopca jak i dla maga który mimo dziury w brzuchu biegł bardzo szybko. Zły Chłopiec spojrzał na mnie i powiedział: "widzę że jesteś wojownikiem"
Ja: nie, nie jeśli chodzi o łuk nosze go dla swojej obrony
Zły chłopiec: "Chujowo Ci ta obrona własna wychodzi ale mniejsza.. (nie takiej odpowiedzi się spodziewałem ale trudno..) chodź za mną do mojego miasta"
Podążając za złym chłopcem spotkaliśmy dwóch jego kompanów o imieninach Mosy i Vaillant wygladali zupełnie jak zły chłopiec.W oddali widać było mury potężnego miasta, idąc za tymi wojownikami przysłuchiwałem się ich rozmowie:
Vaillant : "Co to za frajer?"
Mosy : " który ? " (Dziwne mimo tego, iż idę za nimi dobre trzy godziny nie zauważył mojej obecności)
Vaillant : "Ten co za nami idzie idioto"
Wtem Mosy spojrzał na mnie i uśmiechnął się zrozumiałem wtedy, że on tylko robi z siebie takiego debila, lecz prawda jest zupełnie inna.Wtem Zły chłopiec odpowiedział:" Empetrokles dzielny wojownik z niego będzie dlatego wiozłem go ze sobą". Wszyscy przemilczeli resztę drogi do miasta gdy doszliśmy do bram miasta przed nami pojawiła się mała postać wyglądała jak świnia albowiem jego twarz była różowa i pulchna, lecz jednak wolałem się powstrzymać od komentarza. Wtem świniak krzyknął: "JAM JEST WIELKI METZEGER WCHODZICIE DO MOJEGO MIASTA I MUSICIE UIŚCIĆ OPŁATĘ ZA WEJŚCIE!!" wtem za muru wyskoczył inny wojownik i zgrabnym cięciem uciął Metzegerowi głowę(jak się później dowiedziałem był to Virtue jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy ze nasze drogi się spotkają wtem zza krzaków wyleciał kolejny człowiek podleciał do nas i zaczął się śmiać brzmiało to mniej więcej tak : "HAHHAAHHAHHAAHHHA CEP PLUS" po czym odwrócił się i zaczął biec w przeciwnym kierunku wtem Mosy spojrzał na mnie i powiedział: "Strzelaj, pokaż co potrafisz, nie bądź cipa"Miałem pewnego rodzaju rozterki natury psychicznej, albowiem jeszcze nigdy nie zabiłem człowieka, ale wiedziałem, że jeśli mam tutaj zostać muszę nauczyć się przetrwania. Naprężyłem cięciwę i strzała wyleciała prosto w głowę obłąkanego osobnika jak się później dowiedziałem był to tamar. Gdy upadł na ziemię zza pleców usłyszałem dziecięcy głos : "Doskonały strzał Milordzie" moja odpowiedź była następująca " no kurwa". Była to mała dziewczynka o imieniu Kala jeszcze wtedy nie wiedziałem iż będę ją uczyć przetrwania tak jak ja dziś się uczę..
TO narazie tyle jak się podoba będzie ciąg dalszy:D
Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin