|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kala
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 624
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aresden
|
Wysłany: Czw 13:05, 04 Sty 2007 Temat postu: LEGENDA O HELBREATH rodz. 8 |
|
|
Epizod 8 Znak węża
Pewnego dnia Kardan zabrał Maari na wielkie polowanie, na Unicorny. Te majestatyczne jednorożce to jedyne zwierzęta jakie żyły w pokoju z naturą i ludzkością Helbreath. Zamieszkiwały tereny podmiejskich ogrodów. Chodziły tam w małych stadach, stąpając dumnie i z wielką gracją. Białej, lśniącej maści, o pięknej grzywie, długim ogonie budziły zachwyt i respekt. Były symbolem pradawnego pokoju i szczęśliwości tych dolin. Na ile mogły na tyle oparły się wpływom Złych Mocy. Lecz bezduszny, mściwy Abandon w swej przebiegłości obdarzył je niezwykle rzadkimi, drogocennymi skarbami, by chciwość ludzka sukcesywnie tępiła stada. Nie zaczepiane były wręcz przyjacielskie. W czasie próby zabicia, broniły się zaciekle, używając swego rogu oraz czarów.
Członkowie gildii Kardana po wejściu do ogrodu ujrzeli małe stado jednorożców. Stały spokojnie w miejscu, pijąc wodę ze źródła u stóp niewielkiego wzgórza.
Kardan krzyknął…
- Odciągnąć jednego Unikorna od reszty stada…
Sam dobył łuku, by ranić zwierzę i pociągnąć je za sobą w ślepy zaułek na wzgórzu. Naciągnął cięciwę i wycelował strzałę w udo. Unikorn ruszył za swym oprawcą. Przechodząc obok Maari zarżał żałośnie. Serce dziewczyny zadygotało…żal…nie chciała śmierci jednorożca. Przypomniała sobie sen, który często śniła… ten sam sen ciągle powracał...Ona, na wpół naga, niesiona na grzbiecie jednorożca w kierunku światła... Jednorożec pędzi, jakby płynął, nie dotykając ziemi, pędzi pod prąd, pod wiatr, który targa jego grzywę. Ona czuje całym sercem, że musi dotrzeć do światła...Słyszy głos, który woła jej imię. Nagle z mroku wynurza się stado rudych wilków, Unikorn staje dęba…zawraca...
Dziwny sen…coś jej przypominał…coś co jakby przeżyła dawno temu.
Potem na jawie, nieraz przyglądała się jednorożcom i marzyła, aby dosiąść jednego jak wierzchowca i pogalopować daleko przed siebie.
Tymczasem wojowie otoczyli zwierzę. Dobyli broni, mając jeden cel…zabić. W tym momencie stało się coś niewiarygodnego. Jednorożec tupnął przednim kopytem o ziemię aż zadrżała. Poczuli to wszyscy. Cofnął się o krok, w mgnieniu oka schylił głowę i rogiem zaatakował wojownika przed sobą. Cios był tak silny iż ten wyleciał w powietrze na kilka metrów. Po chwili słychać było metaliczny dźwięk roztrzaskiwanej zbroi o kamienne podłoże wzgórza. Wojownicy spojrzeli na druha. Ich wzrok przykuła dziura w pancerzu w okolicy brzucha. Z przebitej rogiem płyty krew tryskała jak z wulkanu. Mag podbiegł do rycerza, próbując go uleczyć. Niestety na próżno, rana była śmiertelna. Nic już nie dało się zrobić.
Wykorzystując lukę w otaczającym kręgu Unikorn rzucił czar w kierunku odwróconego rycerza Aza, któremu akurat skończyła się magiczna osłona. Siła i oślepiający blask czaru, zdezorientowały wojownika i powaliły go na kolana. Zanim cokolwiek zdołał zrobić, jednorożec dźgnął go w plecy swym śmiercionośnym rogiem. Aza poszybował w powietrze a spadając gruchnął o kamienie, po czym stoczył się ze zbocza w dół wydając głuchy jęk. Pozostali wojowie z furią rzucili się na Unicorna. I w tym momencie już nie chodziło o upolowanie zwierza lecz o ratowanie własnej skóry. Albo oni…albo on! Rozwścieczone ranne zwierzę rzucało czarami i nie szczędziło rogu, niosąc śmierć śmiałkom. W ogólnym zamieszaniu, przy dźwiękach głośnego rżenia, trzasku gruchotanych kości, szczęku broni mag Bruxan rzucał czary ochronne na kompanów. Nikt nie zwracał uwagi na Maari.
Unikorn był w potrzasku, na krawędzi wzgórza, otoczony dokładnie przez wojowników nie miał szans odwrotu. Lecz nie dawał za wygraną. W tym oto momencie rzucił czar paraliżujący na Kardana chcąc zadać mu śmiertelny cios. Maari w zasadzie bierna do tej pory, wskoczyła między nich aby ratować Kardana. Jednorożec zrobił ruch jakby chciał ją ominąć, po czym ruszył w jej kierunku. Odskoczyła miękko i szybkim, zdecydowanym ciosem odcięła róg jednorożca, po czym opuściła miecz. W tym momencie Kardan uwolniony z paraliżu wykonał półobrót, odchylił tułów w tył i tnąc powietrze ze świstem, zadał śmiertelny cios przebijając tętnicę szyjną. Unikorn osunął się na kolana, po czym przewrócił się na bok…znowu zarżał żałośnie. Spojrzała w jego czarne gasnące oczy…żal…łzy…
Turindias, jeden z wojów odciął ogon i triumfalnie umocował sobie za pasem. Mag zabrał skórę i mięso. Maari podniosła róg. Za sprawą jakiejś niezwykłej mocy ciało zwierzęcia znikło…a oczom zwycięzców ukazał się piękny, magiczny, wielki miecz. Kardan doskoczył, ujął oburącz i na znak zwycięstwa, uniósł go wysoko nad głową, by wszyscy dokładnie zobaczyli trofeum. Radość nie miała granic.
Wieczorem oblewali zdobycz w miejskiej tawernie. Biesiadnicy jedli pieczoną jagnięcinę, suto popijając piwem. Gospodarz postawił nawet antałek piwa na swój koszt. Opowieści o walce z Unikornem nie miały końca. Zebrani przysłuchiwali się z otwartymi ustami. Zadawali pytania, domagając się najdrobniejszych szczegółów. Kompani Kardana opowiadali chętnie, ubarwiając wydarzenia. Oczy ciekawskich zerkały na miecz, który dodawał Kardanowi prestiżu, lśniąc u jego boku lekkim fioletem, co oznaczało iż ma wszechpotężną moc.
Maari nie poszła świętować. Nie mogąc zasnąć długo stała w oknie, ściskając w dłoniach róg jednorożca. Obserwowała rozgwieżdżone niebo. Księżyc świecił jasno swoim półkolistym kształtem. Gwiazdy migotały, pulsowały zawieszone bardzo nisko. Wydawało się, że wystarczy wyciągnąć dłoń by sięgnąć jednej z nich. W pewnym momencie jedna z nich zalśniła, zaiskrzyła się, przykuła wzrok, po czym zaczeła spadać w dół blednąc coraz bardziej i bardziej aż zgasła zupełnie.
…To gwiazda śmierci…pomyślała…śmierci jednorożca…żal...na rzęsy spłynęła łza…
Dziewczyna wiedziała co to oznacza.
…Za każdą śmierć jednorożca, człowiek musiał oddać swoje życie.
Kardan zbliżał się ku śmierci…która wyszła mu naprzeciw, by w odpowiednim momencie zabrać jego duszę…
Łza spłynęła na róg trzymany w dłoniach. Maari poczuła drganie, wibracje, emisję jakiejś energii wydobywającej się z rogu...
Przymknęła powieki, a pod nimi zaczęły roić się obrazy z przeszłości…powoli otworzyła oczy…spojrzała w mrok…niby to samo niebo ale już bez gwiazd…
Ciemna, bezgwiezdna noc zwiastowała nadchodzącą burzę. Wiatr się wzmagał…targał wierzchołkami drzew. Zgarbiona, stuletnia postać staruszki, podpierająca się laską zakończoną kryształową kulą, dość energicznie zmierzała ku trzem pomnikom w kształcie iglic. Kobieta zdjęła zawiniątko z pleców i położyła ostrożnie pod krzewem jałowca. Pospiesznie rozsupłała węzeł i wyjęła niemowlę. Wzięła je w dłonie i nie oglądając się, ruszyła ku zachodowi. Zawiniątko pod krzewem poruszyło się. Staruszka odliczyła dziesięć kroków, po czym zatrzymała się i uniosła dziecko wysoko w górę. Wymamrotała zaklęcie w nieznanym języku.
- Yt setsej anarbyw…Hcein ołtaiws eizdęb z abot…*
Czarne niebo rozbłysło oślepiającą jasnością .Rozległ się głuchy łoskot a błyskawice uderzyły w oba ostrosłupy, po czym dwa promienie purpurowego światła skierowały się na ostro zwieńczoną trzecią iglicę. Ta zadziałała jak lustro odbijając promienie w postaci jednego, skumulowanego pasma białego światła. Światło padło dokładnie na dziecko. Babka mamrotała zaklęcia. Wicher szalał rozwiewając jej białe włosy, jasność paliła źrenice.
- Yt setsej anarbyw…Adzaiwg eżaksw ęgord…Hcein com einyłps an eibeic…*
Czarodziejka jak w amoku obracała się wokół własnej osi, mocno trzymając niemowlę. Wszystko w zaklętym kręgu wirowało wraz z nią. Magiczna moc infiltrowała ciało małej istotki. Na lewej piersi dziecka maleńkie znamię w kształcie węża zaczęło mienić się fosforyzującą barwą. Błyskawice i wiatr lekko zmniejszyły swą siłę.
Babka zaczęła wypowiadać ostatnie, najważniejsze zaklęcie…
- Yt setsej anarbyw…Hcein…*
Nie dokończyła…
Z czarnej czeluści nocy wyłonił się potężny rudy wilk. Jego węch, na odległość wyczuł ludzką istotę. A instynkt drapieżcy przypominał o głodzie. Ślepia bestii łypały złowrogo, nie zdradzając najmniejszego lęku przed tym co działo się na polanie. Wyszczerzone rzędy białych kłów ociekały lepką śliną. Potwór zbliżał się wolno i prawie bezszelestnie. Chwycił starowinę za ramiona wbijając ostre pazury. Szarpnął bezwolnym ciałem, szata rozdarła się ukazując na lewej obwisłej piersi fosforyzujące znamię w postaci węża. Zgłodniały wilk zatopił kły w karku. Chrupnęły kręgi szyjne. Dziecko wypadło z rąk.
Strumień światła padł teraz wprost na zawiniątko pod jałowcem…coś w nim się poruszyło…
W tym momencie, Maari stojąca w oknie bez ruchu, bezwiednie, prawie nie poruszając wargami wypowiedziała niedokończone zaklęcie…
- Yt setnej anarbyw…Hcein inłepyw eis einezcanzezrp…*
Lecz jej podświadomość cały czas była tam, w środku tamtej nocy grozy, na polanie Middelandu…
…Smuga białego światła zgasła, burza ustała…Cisza…
Niewiadomo skąd na polanie pojawił się jednorożec. Położył się obok niemowlęcia okrywając je swą białą, długą grzywą.
Nastała cisza, którą mąciły odgłosy chrupania kości, siorbanie krwi i mlaskanie sycącego się potwora. Potwora, który w tak okrutny, bestialski sposób przerwał Rytuał Wprowadzenia…
Maari patrzyła w niebo migoczące gwiazdami. Nie była pewna czy śni czy jawi, czy jest w domu czy na polanie. Poczuła ukłucie na lewej piersi. Jej prawa dłoń powędrowała pod bluzkę, przesunęła się od obojczyka w dół wyczuwając krągłość piersi. Opuszki palców odnalazły znamię w kształcie węża. Znowu ukłucie.
Myśli kołatały układając się w całość.
…Mam znamię od zawsze, to znak węża…wyszeptała…tak, zaczynam rozumieć przekaz, to niemowlę na polanie to ja…A staruszka?…Staruszka to moja babka. A drugie niemowlę w zawiniątku pod jałowcem? Co się z nim stało?...Pytanie bez odpowiedzi…
…rytuał przerwany…nie jestem czarodziejką…ale mam moc przewidywania, proroczych snów i czytania z gwiazd…jednorożec…uratował mi życie tamtej tragicznej nocy…stąd to uwielbienie dla nich…
Znowu wizja, obrazy…budzę się…słońce razi w oczy…mrużę je…głód…ssanie palca…płacz…
Obcy ludzie podchodzą…lęk…płacz…mój płacz…
Maari ocknęła się i już nic nie mogła wydobyć z przeszłości, była wyczerpana, odeszła od okna, położyła się oddając w objęcia Morfeusza, po chwili ogarnął ją głęboki, lecz spokojny sen…
*czytaj słowa w kierunku odwrotnym
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
sparrow
Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrołęka
|
Wysłany: Pią 17:45, 05 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
kala next ;p
|
|
Powrót do góry » |
|
|
McArthur
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 451
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 23:28, 05 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
*czytaj słowa w kierunku odwrotnym |
lol
|
|
Powrót do góry » |
|
|
sparrow
Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrołęka
|
Wysłany: Czw 14:15, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
nastepny ;p
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Bela
Administrator
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bydgoszcz Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:05, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
piekne jeszcze jeszcze:) z niecierpliwoscia czekam na nastepne:)
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Special
Dołączył: 23 Wrz 2006
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bielawa/Wrocław
|
Wysłany: Pią 12:38, 12 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
A ja sam załapałem, że trzeba od tyłu czytać
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|